przeszłość, przyszłość
No ale, miałem już swoje "5 minut". Nie wyszło. Ale nie zapomnę tych 8 lat spędzonych w sieci. Tych ludzi, te emocje, nerwy, stres, łzy, śmiech... wszystkie te chwile, które wypełniały moje życie i które dla większości "dorosłych" ludzi są dziś bezwartościowe. I choć w sumie, te 8 lat mnie bardziej zniszczyło... to chyba było mi pisane. Moje nieumiejętne postępowanie z kobietami, przez co obwiniałem się o wszystko i sprowadzałem na siebie potępienie, wyśmiewanie i ogólnie wszystko co najgorsze co może pomyśleć kobieta, jak również nieumiejętne "prowadzenie" życia, wiara w wartości które dla większości są dobre tylko w książkach, a w prawdziwym życiu... giną, zdeptane przez to, czego raczej nienawidzę.
Teraz, to już nie to samo, wszystko sprowadza się do "wegetacji", tych samych czynności, troche nudnych i nie zdrowych, przebywanie w miejscach za którymi raczej nie przepadam. W ciągu ostatniego roku, poznałem (na dłużej) przez internet... jedną osobę. 8 lat temu poznawałem kilkanaście... w ciągu miesiąca. Czuje się samotny. Nie mam nikogo dla mnie ważnego na tyle, abym mógłbym zrobić coś wyjątkowego. I choć w przeszłości przeważnie mi się to nie udawało, to jednak, wypełniałem czas i myśli czymś przyjemnym, to było kojące.
Włączam dziś GG, kilkanaście osób... raczej z nikim nie łączy mnie coś, co kiedyś pozwalało rozmawiać całe dnie, o wszystkim i o niczym. Włączam program pocztowy... jeden adres, pod który mogę napisać e-maila, ale szczerze... nie chcę mi się. Już mi się nie chcę, bo kiedyś mogłem pisać e-maile całe dnie. Fascynować się tym drugim człowiekiem, oczywiście kobietą, myśleć, marzyć o osobie, która była zbudowana z ciągów zer i jedynek, cyfrowo, wirtualnie. I choć teraz czasami mi tego brakuje, to jednak... wiem, że to nie dla mnie. Nie wirtualnie i tym bardziej nie realnie. Nie potrafię mieć bliskiej osoby, nie potrafię się... starać. A chyba nic tak nie odpycha kobiety, jak (brzydki) facet, który nie wie czego chcę, użala się nad sobą i nic nie robi ze swoim życiem.
Eh, chyba składam się z samych wad hehe.
Powoli nawala mi mój mechanizm, napędzający moją mierną osobę, czyli serce. Wczoraj byłem na pogotowiu, ponieważ nie mogłem już znieść tego nieregularnego bicia serca, nie mogłem nawet leżeć (czyli np. spać), itp. itd.
26-cio latek jadący na lekach na serce?... zdarza się.
Założą mi takie coś:
http://www.kardiolo.pl/holter.htm
http://www.owlnet.rice.edu/~charliei/holter.jpg
I kardiolog da werdykt, co dalej ze mną będzie.
Nie po raz pierwszy powoli topnieją marzenia, a może nawet coś więcej. Przekonamy się.