!!!!!
Nie poddam się.
Oooo nie.
Nie tym razem.
Stanę na nogi.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
27 | 28 | 29 | 30 | 01 | 02 | 03 |
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 |
Nie poddam się.
Oooo nie.
Nie tym razem.
Stanę na nogi.
Nie zaufam już żadnej kobiecie.
Nie uwierze już w żadną kobiete.
"Dzięki tobie".
Niechce mi się żyć...
Dlaczego czasami w miejscach gdzie człowiekowi nie zależy jest on doceniany, a tam gdzie się stara, jest olewany...
Dzięki komu, człowiek bardziej wierzy w boga? Dzieki bezdomnemu, który trzesie sie z zimna, ledwo sobie mówi przed zaśnięciem, ze : "taka była wola boga".
Czy dzieki pięknemu bogatemu sąsiadowi, który błyszcząc zegarkiem za 20.000 zł, mówi siedząc w wygodnym fotelu : "to wszystko dzięki bogu".
Ide ulicą, patrze... 17-letni gówniaż zapiepsza z puszką piwa w ręce, morda poobijana, każdego mierzy wzrokiem, a za nim, z wózkiem ciągnie się jego 17-letnia "kobieta", wzrok smętny, umalowana, wypicowana, dzieciak płacze, ale mama go uspokaja... "cicho być!! kurwa mać!!" trzęsąc wóżkiem.
A gdzieś w domu, dwudziestoparoletnia kobieta wylewa łzy, bo nigdy nie będzie mogła urodzić dziecko.
Wszystko jest na odwrót. Ludzie mówią, ze "wierzą", deklaują religijność, itp. a potrafią kręcić takie nieziemskie wały, aby tylko wyjść na swoje. Mam wrażenie, że obecnie dla niektórych bóg, to coś w rodzaju modnego hobby... "moi znajomi tak robią, to ja też". Na szczęście, mnie takie rzeczy nie dotyczą. Choć... ciekaw jestem, ile jeszcze czasu religia będzie formą kontroli. Wpaja sie komuś zasady, wg ktorych musi postepowac, gdyz inne działania są moralnie karygodne i nie dobre. "Nie pójdziesz za to do nieba". Przecież to jest banalne, człowiek który to wymyślił, musiał być geniuszem. Nie mogę sie czasami nadziwić, że to przetrwało do dziś.
Tzn. teoretycznie.
A co, jeśli samotność, któregoś dnia przestanie przeszkadzać??
I nie będzie to spowodowane tą "drugą osobą".
Zmieniłem się w ciągu kilku lat.
Niby dojrzalszy, ale... coraz bardziej oddalam się od pewnego swojego postanowienia.
Kiedys... "mieć kogoś" oznaczało zdobywanie małych i większych doświadczeń. Nie specjalnie mi to wyszło.
Teraz... to już sprawa odpowiedzialności, pewności w działaniu...
Ale czy napewno?
Ciężko w ogóle o tym pisać, kiedy większość kontaktów opiera się na necie.
Juz nie siedze na 100 czatach, nie jestem zarejestrowany na 50 serwisach randkowych, nie odwiedzam po nocach blogów, szukając "kogoś".
Już nie.
Choć... czasami mi tego tak cholernie brak.
A nóż, znów bym trafił na kogoś... wyjątkowego... i znów byłyby nieprzespane noce, robienie czegoś... dla kogoś... znów te uczucie, ta nadzieja, emocje, tęsknota... przecież ja tego potrzebuje.
Bez tego czuje, że gnije...
Ale z drugiej strony, jeszcze bardziej dobija porażka, kolejna niewłaściwa osoba, w której widzi się coś pięknego, a tym czasem, któregoś dnia... po prostu... pufff... i nie ma nic.
Jak gitara bez strun, jak niebo bez księżyca...
Może po prostu za mało się staram...
"Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz."
W efekcie... nawet kiedy coś w życiu wychodzi, kiedy człowiek z czymś sobie radzi, wygrywa... to nie ma nikogo, kto dostrzegłby to... ciepło się uśmiechnął... czy nawet - po prostu był.
Spełniło się jedno z moich marzeń (to jednak jest możliwe), i mam ochotę podzielić się nim, z kimś... ale nie mam tego "kogoś"... aby się spotkać, aby ta osoba zobaczyła mój uśmiech.
Z jednej strony - ciesze się (spełnione marzenie), a z drugiej jestem przygnębiony (samotność).
Ale spróbuje dać sobie z tym wszystkim radę.
:)