studia, lesbijki, itd.
Na mojej uczelni zdają dwa typy ludzi:
- ci, co całe dnie kują
- ci, co mają pełno znajomych
Odnośnie pierwszego, to wiadomo, nie trzeba tłumaczyć, osoba która wykuje na blaszkę, często zdaje. Natomiast druga opcja, charakteryzuje się tym, że im więcej ludzi człowiek zna - tym większe ma się szanse na zdobycie ściąg. W przypadku mniejszej ilości ludzi, te proporcje oczywiście maleją, więc czasami zdarza się, że ma się o te kilkanaście ściąg mniej, co decyduje o niezaliczeniu egzaminu. Ja akurat od początku należę do tych, co mają tylu znajomych, ile można wyliczyć na palcach jednej ręki.
W ogóle, ostatnio jak tylko zobacze albo usłysze coś, co mi się kojarzy z uczelnią, to mnie krew zalewa!!! W sumie "kto to mówi", pół roku temu byłem w stanie w ciągu 3 dni wysłać koleżance z 15 smsów opisujących mój żal po niezdanych egzaminach... Od tamtego czasu (kiedy powiedziała mi, że miała już tych smsów dość), nie mówię nic nikomu, z resztą, kogo interesuje narzekanie innych (szczególnie moje, bo ja już jestem w tym niczym 'all-star'). Tutaj przynajmniej moge sobie popisać, bo wiem, że jak się coś komuś nie spodoba - to przestanie czytać. Wracając na moment do uczelni, pech chciał, że będę musiał się z tym piepszyc jeszcze przez połowę wakacji... a może nawet przez całe. Nie chce mi się uczyć, nie chce mi się wkuwać 150 pytań na pamięć... wkurza mnie takie podejście do zdawania egzaminu... czemu 150?? może odrazu qrwa 750?? Dlatego wale takie coś.
Wszędzie w mediach widzę całujące się, obejmujące się, liżące się... kobietki, i to coraz młodsze. Ja wiem, że lesbijki są słodkie, ale... coś się dzieje, kiedyś czegoś takiego nie było, a teraz?? bariery powoli zanikają, ciężko mi sobie wyobrazić, co to będzie za 10-20 lat ;-) W sumie ja już do tego przywykłem, to mnie nie zgarsza, itp. umiem to kontrolować. Bo przecież znaleźć pornografie np. w internecie, to 5 sekund roboty, nawet dla np. 12 letniego dzieciaka. Przykład? Jeden z najpopularniejszych polskich portali -> www.wp.pl (no chyba większość zna ten adres). Wchodze i wpisuje w wyszukiwarce "Lesbijki", i co widzę? "Filmy porno z lesbijkami, Lesbijskie orgie, 18-Letnie lesby, Galerie małoletnich lesbijek..." to tylko kilka z 130.010 znalezionych. I tak jest na każdym innym portalu, nie ważne jakim. Kto dla przykładu odpalił wp.pl i wpisał to co ja, ten zauważy przy pierwszych kilku linkach oznaczenie "link sponsorowany". Tak tak. To wszystko biznes, gruba kasa. A to, że dzieciak na to wpadnie? A kogo to obchodzi, liczy się ile właściciel strony z "małoletnimi lesbijkami" wyłoży na link sponsorowany. Kasa, kasa, kasa... i nic więcej. Ale zasoby www.wp.pl to pryszcz w porównaniu z www.google.com - 23 MILIONY stron z lesbijkami... już nie będę podawał innych "wyrażeń"... (Oczywiście przedstawiam tylko tą "złą" stronę [co oznacza, że inna strona też istnieje], bo właśnie o tym chciałem napisać. Więc mam nadzieje, że żadna lesbijka się nie obrazi jak to przeczyta.)
Tego NIE DA SIĘ usunąć, skasować, itp. Na całe szczęście nie mam dzieci, bo pomimo, że komputerami zajmuje się od ponad 10 lat, to nie potrafię sobie wyobrazić sposobu na zablokowanie dostępu do takich stron... przecież to jest wszędzie :/ Poza tym dzieciaki mają to do siebie, że z wiekiem są coraz bardziej cwane, i co by się im nie zabroniło, to i tak z czasem znajdą sposób, aby to obejść. Im bardziej coś jest niedostępne, tym bardziej tego pożądamy, dzieciak na początku tego nie rozumie, ale później jest gorzej :/ Można to wszystko ograniczać, ale wiadomo, do pewnego momentu, tzn. nie w sensie, że po jakimś czasie "przestaje się chcieć", nie, ale po prostu kończą się możliwości.