• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 31 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30

Linki

  • Bez kategorii
    • null

Archiwum

  • Listopad 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Styczeń 2007
  • Wrzesień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003

Najnowsze wpisy


< 1 2 3 ... 25 26 >

Mała aktualizacja

Jazdy samochodem (kurs prawa jazdy) w zimie... hmm... chyba jednak mnie to nie ominie. Oby wszystko poszło dobrze, tak jak pisały panie dwie notki niżej ;-) Kurs się co prawda skończył, ale niestety egzaminu jeszcze nie zdałem (dwie porażki).

Chciałbym tu o czymś konkretnym napisać, ale nie bardzo mam o czym... Przed chwilą rzuciłem okiem na archiwum z 2003r. Coś tam o jakiejś "przyjaciółce" pisałem, że kazała mi spadać? bla bla bla... prawdę mówiąc - nie pamiętam tego zdarzenia z przeszłości, nie wiem o kogo chodziło hehe. W ogóle, jak czytam inne rzeczy z drugiego bloga, tam archiwum siega 2002 roku, to... masakra, no ja w ogóle siebie nie poznaję. Pisałem jak 13-nastoletnia dziewczynka EMO. Ale na całe szczęście, z roku na rok, było tego coraz mniej. Niestety, malkontenctwo mam we krwi i nic z tym nie mogę zrobić, poza staraniem się, aby ograniczać żałosne wywody, co prawdę mówiąc, nawet mi na tym blogu wychodzi i mam nadzieję, że tak już zostanie.

05 listopada 2008   Komentarze (1)
mała aktualizacja  

Głupol

Nie cierpię mojego ojca. Ten człowiek przypomina chodzącą głupotę. Cały czas narzeka, wyzywa, jęczy, wyje, zrzędzi... oczywiście na temat obstawiania meczów, bo jakiś kupon mu padł, bo "znów miał jeden błąd", itp. Cały czas obstawia i cały czas przegrywa.
To jest takie kurwa żałosne, że już nie mogę tego słuchać, dosłownie krew mnie zalewa, cały się trzęsę ze złości, kiedy tylko ten łupniak jebany zaczyna swoją serenadę.

Najfajniej jest (i chyba zawsze było) kiedy nie ma go w domu, cisza, spokój. A jak tylko głupol przyjeżdża... zaczyna się... "znów miałem jeden błąd", "czemu ja mam takiego jebanego pecha", "psie syny znów mi kupon popsuli". Albo idzie do kuchni i zaczyna wyć każdemu na około, że znów nie trafił i ile kuponów mu upadło, bo w ostatniej sekundzie ktoś strzelił bramkę, dlaczego on ma takiego pecha... i chcę aby każdy go słuchał kiedy narzeka.
I tak CO DZIENNIE PRZEZ OSTATNICH OKOŁO 5 LAT.

Kilkanaście lat temu cały czas chlał, wracał pijany i szedł od razu spać.
Sam nie wiem co lepsze, kiedy "nie miałem ojca" tylko pijaka, czy teraz kiedy jest, ale ciągle narzeka i zrzędzi.
Tak źle, tak nie dobrze.
Pierdolony "miruś z karteczką".

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że jestem taki sam jak on i jego matka, czyli moja babka. Odziedziczyłem WSZYSTKO CO NAJGORSZE po nich. Ciągle narzekam, nic mi nigdy nie wychodzi, wszystko robię na ostatnią chwilę, nie mam znajomych, bo nikt mnie nie lubi, itp. On jest taki sam. Jego matka jest taka sama. Że też musiało to przejść na mnie. W dodatku odziedziczyłem w genach chorobę serca po babce.

Do tego można się przyzwyczaić, a nawet trzeba, bo ja nic w swoim życiu nie zmienię, będzie tak samo żałosne, jak moich "genetycznych przodków" (jeśli ktoś wie jak zmienić geny, to może mnie uratuje).

Ale... ten człowiek po prostu doprowadza mnie do szału. I ta notka jest napisana pod wpływem jego całodziennego pieprzenia i narzekania.

 

 

Jednak póki co, nie wszystko potrafi popsuć mi humor. Miałem już 5 wykładów na prawo jazdy i jestem zachwycony tą szkołą :-) Wykłady są prowadzone w sposób profesjonalny, nie są przesadnie długie (1,5 - 2 godzin), człowiek który je prowadzi rozmawia z nami, wypytuje się nas o różne rzeczy, przedstawia określone sytuację na drogach w naszym mieście, itp.
Dochodzę na piechotę,
30 min spacerkiem w jedną stronę, nie chcę mi się tłuc autobusem. Gdzieś w czerwcu zaczną się jazdy... wtedy będzie ciekawie... bo jak już wspominałem, nigdy nie kierowałem samochodem. Póki co nie mam stracha... ale to się zmieni hehe.

I jeśli zapracuje na swoje pierwsze auto (mniej więcej za rok, myślę), to na 80% będzie to...

;-)
Dzisiaj taka przejeżdżała przez moją ulicę...
Chodzą po 5000-6000zł

03 maja 2008   Dodaj komentarz

wiosna? eeeee

Hah...
To ci dopiero...

Przed nowym rokiem mówiłem sobie (i innym), że idę na prawo jazdy, ale zapiszę się w styczniu/lutym, tak aby jazda wypadła mi wtedy, kiedy śnieg stopnieje.
Nie zapisałem się, ponieważ... wypadło mi kilka różnych, dziwnych rzeczy. Gdybym to zrobił, mniej więcej teraz wypadałyby mi jazdy:

Free Image Hosting at www.ImageShack.us


Free Image Hosting at www.ImageShack.us

No. Tak wygląda dzisiaj wiosna, zdjęcie było robione w nocy. W sumie tak czy inaczej kiedyś będę musiał się "nauczyć" jeździć w takich warunkach (śnieg), ale wolałbym aby nie wypadło to podczas jazd egzaminacyjnych... no i stało się. W sumie się cieszę. Dopiero tydzień temu zapisałem się na prawo jazdy, dziś (mam nadzieje) pójdę się dowiedzieć jak się ma sprawa z opłatami, terminami, itp. Co prawda kurs rozpoczyna się 15 kwietnia, ale pisało "Ilość miejsc ograniczona". Do cholery, mam nadzieje, że się załapię.

 

Czy mi się zdaje, czy ludzie opuścili już ten serwis??
Kilkanaście notek przez cały dzień?? Kiedyś pisali po kilkadziesiąt/kilkaset...

26 marca 2008   Komentarze (4)
zima prawo jazdy  

przeszłość, przyszłość

Nie wiem... wydaje mnie się, że kiedyś było tu (na necie) inaczej. Spotykałem ludzi podobnych do siebie, chociaż trochę. Teraz widzę tylko roześmianych chłopców i dziewczynki, krzykliwe towarzystwo, pokazujące wszystkim w około swoje piękne buźki, piękne ciałka, piękne drugie połówki i ogólnie piękne życie, np. na serwisach społecznościowych. Nie mówię, że to źle, ale... tak nieswojo. Tak samotnie. Inaczej.

No ale, miałem już swoje "5 minut". Nie wyszło. Ale nie zapomnę tych 8 lat spędzonych w sieci. Tych ludzi, te emocje, nerwy, stres, łzy, śmiech... wszystkie te chwile, które wypełniały moje życie i które dla większości "dorosłych" ludzi są dziś bezwartościowe. I choć w sumie, te 8 lat mnie bardziej zniszczyło... to chyba było mi pisane. Moje nieumiejętne postępowanie z kobietami, przez co obwiniałem się o wszystko i sprowadzałem na siebie potępienie, wyśmiewanie i ogólnie wszystko co najgorsze co może pomyśleć kobieta, jak również nieumiejętne "prowadzenie" życia, wiara w wartości które dla większości są dobre tylko w książkach, a w prawdziwym życiu... giną, zdeptane przez to, czego raczej nienawidzę.

Teraz, to już nie to samo, wszystko sprowadza się do "wegetacji", tych samych czynności, troche nudnych i nie zdrowych, przebywanie w miejscach za którymi raczej nie przepadam. W ciągu ostatniego roku, poznałem (na dłużej) przez internet... jedną osobę. 8 lat temu poznawałem kilkanaście... w ciągu miesiąca. Czuje się samotny. Nie mam nikogo dla mnie ważnego na tyle, abym mógłbym zrobić coś wyjątkowego. I choć w przeszłości przeważnie mi się to nie udawało, to jednak, wypełniałem czas i myśli czymś przyjemnym, to było kojące.
Włączam dziś GG, kilkanaście osób... raczej z nikim nie łączy mnie coś, co kiedyś pozwalało rozmawiać całe dnie, o wszystkim i o niczym. Włączam program pocztowy... jeden adres, pod który mogę napisać e-maila, ale szczerze... nie chcę mi się. Już mi się nie chcę, bo kiedyś mogłem pisać e-maile całe dnie. Fascynować się tym drugim człowiekiem, oczywiście kobietą, myśleć, marzyć o osobie, która była zbudowana z ciągów zer i jedynek, cyfrowo, wirtualnie. I choć teraz czasami mi tego brakuje, to jednak... wiem, że to nie dla mnie. Nie wirtualnie i tym bardziej nie realnie. Nie potrafię mieć bliskiej osoby, nie potrafię się... starać. A chyba nic tak nie odpycha kobiety, jak (brzydki) facet, który nie wie czego chcę, użala się nad sobą i nic nie robi ze swoim życiem.

Eh, chyba składam się z samych wad hehe.

Powoli nawala mi mój mechanizm, napędzający moją mierną osobę, czyli serce. Wczoraj byłem na pogotowiu, ponieważ nie mogłem już znieść tego nieregularnego bicia serca, nie mogłem nawet leżeć (czyli np. spać), itp. itd.
26-cio latek jadący na lekach na serce?... zdarza się.
Założą mi takie coś:
http://www.kardiolo.pl/holter.htm
http://www.owlnet.rice.edu/~charliei/holter.jpg
I kardiolog da werdykt, co dalej ze mną będzie.

Nie po raz pierwszy powoli topnieją marzenia, a może nawet coś więcej. Przekonamy się.
16 lutego 2008   Komentarze (1)
przyszłość   serce   przeszłość  

a może inaczej?

A może najpierw kupić "auto zastępcze"? Jakieś 15-20 letnie, za 2-3 tysiące, którym możnaby jeździć przez rok, do czasu uzbierania pieniędzy na lepsze. Hmmmm... ostatnio wpadłem na taki pomysł i wydaje mi się OK Pokazuję język Wiadomo, że za te 2-3 tysiące nie kupie niczego fajnego, ale też na takim czymś mi nie zależy, to ma po prostu "jakoś jeździć" heh, a nie wyglądać.
Na WŁAŚCIWE auto przyjdzie czas Uśmiech

Ale najpierw trzeba pracę znaleźć...
04 października 2007   Dodaj komentarz
samochód  
< 1 2 3 ... 25 26 >
Spokojny | Blogi